sobota, 25 stycznia 2014

Skye


 Tylko ona się liczyła, tylko na niej jej zależało. Niezaspokojone pragnienie paliło. Ból zżerał wszystkie nerwy. I był na to tylko jeden lek.

Krew.



  " Witaj, o piękny nieznajomy. Nazywam się Skye, ale wołają też na mnie "Twój najgorszy koszmar" oraz ... eee... nie bardzo wiem co to znaczy, ale brzmi jak ryk zarzynanej świni."

krwiopijca
pijawka
potępiona
WAMPIR

Urodziłam się w czasach, gdy coś takiego jak Hiszpania jeszcze nie istniało, ale gdy pytają o pochodzenie, bez wahania odpowiadam, że w moich żyłach płynie gorąca krew. Co jest oczywiście głupią ironią, bo przecież każdy dobrze wie, że tacy jak ja są zimni jak lód. Większość swojego życia spędziłam w obozach treningowych, lub na wyprawach. No tak, warto wspomnieć, że za życia byłam INKWIZYTORKĄ. Całkiem niezłą, nie chwaląc się. Mój pierwszy mąż również był inkwizytorem. Dobrze nam się wiodło. Naprawdę dobrze. Paliliśmy miasta, topiliśmy wiedźmy i torturowaliśmy opętane dzieciaczki. Pomiędzy to wszystko proszę sobie jeszcze wsadzić dziki seks niemal co noc. Nie był to związek z miłości. Myślę jednak, że w XIV wieku mało kto brał ślub z miłości. 




" - Proszę pani, a jak powstają wampiry?
- Och, poważnie? No wiesz, jest sobie mama wampir i tata wampir i oni muszą się bardzo, bardzo mocno przytulać...
- Skye, z łaski swojej zostaw to biedne dziecko w spokoju."

Zostałam przemieniona w ramach zemsty. Doprawdy, posłużyłam tylko jako głupi pionek w o wiele większej grze, niż mogłoby się wydawać. Dowiedzieliśmy się gdzie ma kryjówkę jeden ze starszych klanów, zaatakowaliśmy. W trakcie walki wydało się, że jestem żoną mojego męża. Jeden z wampirów najwyraźniej miał do niego o coś żal (później dowiedziałam się, że mój kochany partner zabił jego laskę i córki, posądzone o czary), więc stwierdził, że nieźle mu da w dupę, jeśli mnie przemieni. No i ... zrobił to. Byłam przerażona, nie wiedziałam co robić, więc wróciłam do domu... A ta sierota życiowa dała mi drewniany kołeczek i kazała zakończyć swój żywot. Pamiętam, że powiedziałam mu coś w stylu "Już jestem martwa" i skręciłam mu kark. Nie żałowałam. Wciąż nie żałuję. Potem wróciłam do tego klanu, który chcieliśmy pokonać, z jego głową. Przyjęli mnie jak bohaterkę. Spędziłam tam wspaniałe 600 lat, w trakcie których zdążyłam się bezmyślnie zakochać w przywódcy. Ach, Aleksander... Wspaniały człowiek. Razem prowadziliśmy klan przez niemal 300 lat. Szkoda, że umarł. W łóżku nie było od niego lepszych. 

"- Ej, ej! Co ty robisz z tym zimnym kołkiem? Nie, żebym się czepiała, ale jak już coś się ma we mnie wbijać, to wolałabym, żeby miało temperaturę pokojową i wchodziło w wyznaczone do tego otwory, a nie robiło nowe. " 
To nie tak, że jestem jakaś puszczalska, czy coś. W końcu przez trzy wieki dotrzymywałam wierności jednemu facetowi, któremu się umarło jakiś rok temu. Nowy przywódca trochę mnie nie lubił, a nawet bardziej niż trochę, więc żeby ratować cztery litery musiałam spieprzać ile sił w nogach. Na szczęście, nie musiałam wykorzystywać do tego swoich nóg. Podróżuję na koniu czystej krwi arabskiej. Wspaniały siwek. Zwie się Boogie. Od zawsze uwielbiałam te zwierzęta. Przez to nazywano mnie "Panią z Dzikiego Zachodu". Cóż, nic dziwnego. Lubię długie płaszcze, gorsety i skórzane ubrania. Mam długie, kasztanowe loki i brązowe oczy, które przybierają czerwoną barwę, gdy jest we mnie nadmiar emocji. Jestem dość wysoka, bo mam aż 170cm wzrostu, ale przez te wszystkie lata zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Pomyślałby ktoś, niezła laska. Jednak jest kilka małych drobiazgów, które nie pasują do tego ślicznego obrazeczka. Po pierwsze - tatuaże. Na przedramionach mam wytatuowane czarne wstęgi, które kończą się na palcach u dłoni znakami krzyża. Oprócz tego, na łańcuszku noszę srebrny krzyż. Pamiątka po Aleksandrze. No tak, jestem trochę sentymentalna. 

" - Dlaczego ty się ciągle śmiejesz?!
- Egzystujemy w takich czasach, że tylko śmiech trzyma nas jeszcze przy życiu."
Jako osoba, która zbyt wiele w życiu nie osiągnęła (nie licząc poderwania przywódcy wampirzego klanu) staram się nadrabiać jak mogę swoim poczuciem humoru. Niestety, w dzisiejszych czasach poczucie humoru nie wystarcza. Dlatego przydaje mi się to, czego nauczyłam się będąc inkwizytorką. A mianowicie - posługiwanie się bronią białą. Z łuku co prawda też umiem strzelać, ale prędzej trafię komuś nożem w oko, niż strzałą w wielkie, czerwone koło.  Z walką wręcz też nie mam większych problemów. Znam się również  na medycynie, ale oczywiście nikt nigdy nie bierze mnie pod uwagę ze względu na wampiryzm. Cóż za nietolerancja! Na szczęście jednak me wspaniałe umiejętności związane z walką na coś się przydały, ponieważ objęłam stanowisko trenera gildii Ziemi.

Po tym, jak uciekłam z klanu napisałam do przywódcy gildii Ziemi, którego poznałam jeszcze za czasów, gdy moje serce biło, z prośbą, o przyjęcie mnie do niej. Dowiedziałam się jednak z jego odpowiedzi, że Miasto niedługo upadnie i gdy już do niego trafię, mam ich wytropić. Tak więc zrobiłam i w końcu mi się to udało. Ze względu na moje bycie wampirem, nie jest mi łatwo zdobyć zaufanie grupy, jednak nie mam innego wyjścia. W końcu w dzisiejszych czasach samotny wampir to... martwy wampir.









[ A więc jestem i ja. Kłaniam się niziutko i zapewniam, że przyjmę na klatę wszelką krytykę, jeśli zostanie ona podana w jakiś miły sposób. Błagam, nie krzyczcie. ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz